
Powoli wychodzimy z marazmu przerwy reprezentacyjnej. Oczywiście marazmu dla sympatyków kadry Polski. Wszystko niby „fajnie”: Nike popisało się naprawdę genialnymi strojami, które bardzo dobrze prezentują się na piłkarzach, a Mateusz Klich zagrał z Holandią od pierwszej minuty i mógł przyjrzeć się grze potężnego Virgil’a i Wijnaldum’a z Liverpoolu i to chyba jedyny plus. Założę się, że i tym razem El Loco powiedział mu po powrocie, że zmarnował czas. Ale kim tam jest Marcelo Bielsa przy trenerze Brzęczku...
Wracamy jednak powoli na ziemię, a sobotni mecz z The Red’s z pewnością z dnia na dzień będzie sukcesywnie podnosił nam poziom ciśnienia i ekscytacji. W międzyczasie mogliśmy przeczytać kilka ciekawych doniesień z rynku transferowego. Mnie szczególnie ujęła informacja dotycząca sprowadzenia do Pawi niejakiego Juliana Draxlera. Operacja tak realna jak transfer Cavani’ego, czyli negocjacje 50/50 – my chcemy, ale on nie. Chociaż gdzieś na mapie iluzorycznych transferów, temu z Urugwajczykiem dałbym wyimaginowane 5% szans na powodzenie - chłopu skończył się kontrakt i może chciałby spróbować ostatniego w swojej karierze wyzwania, kto wie.
W przypadku Draxlera nie widzę żadnych szans. Dwudziestosiedmioletni Niemiec w Paryżu zarabia ponad 7 mln euro rocznie, transfermarkt może rzeczywiście wycenia go na 24 mln euro, co z pewnością nie jest kwotą spoza zasięgu Leeds, ale umówmy się PSG negocjuje twardo i raczej wątpię, że paryżanie oddaliby go po cenie rynkowej, nawet pomimo wygasającego w przyszłym roku kontraktu. Tak jak zaznaczyłem, raczej są to negocjacje w stylu fifty-fifty.
Mistrz świata zresztą też nie ma zamiaru póki co opuszczać stolicy mody, dodam że jako wolny agent z pewnością dostanie w przyszłym roku propozycje od klubów z światowego topu. Jeżeli jednak jakimś cudem doszłoby do transakcji, to jeden z dwójki Cooper - Philips musiałby pożegnać się z miejscem w moim Fantasy Premier League. Rodrigo jest nietykalny.
Skoro w tekście przewinął się nasz wychowanek, to należy pogratulować Kalvinowi Philips’owi debiutu w reprezentacji Anglii i to chyba tyle w kontekście tego meczu. Kto widział ten wie.
Natomiast teraz szykujmy koszulki i szaliki, bo w sobotę o 18:30 wracamy na należne nam miejsce!